Goni Nas przeszłość
Tytuł: Mężczyzna, który gonił swój cień
Autor: David Lagercrantz
Ilość stron: 504
Wydawnictwo: Czarna Owca
Każdy z Nas
ma coś, co należy tylko co niego. To coś jest niematerialne, jedyne w swoim
rodzaju. To niepodrabialna cząstka, odróżniająca Nas od innych. Wyobraźcie
sobie, że ktoś próbuje się do Was upodobnić. Zmienia całkowicie wygląd, sposób
ubierania się, mówienia i zachowania. Niestety szansa na to, że odwzorowanie
uda się w stu procentach jest taka sama, jak to, że jutro wygram w lotto, a w
piątek obudzę się na Teneryfie.
Steig Larsson był stwórcą, ojcem Lisbeth i Mikaela. Ubrał ich w charaktery i
indywidualne cechy. To przez niego lub właśnie dzięki niemu Salander miała
nieszablonowe myślenie i ponadprzeciętną inteligencję. To Larsson zaszczepił w
Blomkviscie zdolność do łącznia faktów i wyjaśniania niewyjaśnionego. Tchnął w
nich życie na kartkach trylogii. Czytając każdą z części miałam wrażenie, że
bohaterowie istnieją naprawdę, gdzieś tam w Szwecji. Takie odczucia dowodzą
temu, że autor był genialnym pisarzem. No i tutaj dochodzimy do tego
szczególnego momentu, kiedy to ktoś decyduje się kontynuować coś, co poprzeczkę
ma postawioną nieskończenie daleko.
No ten Pan
Lagercrantz, to się ciężkiego zadania podjął!
Zacznijmy od tego, że Millenium pokochano na całym świecie. Miliony fanów
zauroczyło się w historii stworzonej przez Larssona. Więc jak sprostać, jak
wymagania są tak olbrzymie? Ja wam na to pytanie nie odpowiem na pewno, po
pisarką nie jestem, grafomanem co najwyżej. Ale David Lagerecrantz dał radę, no
naprawdę się facet postarał i wyszło. Przynajmniej tak myślę, że się postarał.
Chociaż kto wie, może usiadł, napisał, wyszedł. Jakby nie było, było tak jak
być powinno.
Kiedy wyszło
na jaw, że D.L będzie kontynuował trylogię to wybuchły czytelnicze zamieszki.
Ludzie zniesmaczeni snuli teorie na temat tego, że na nazwisku i tytule autor
będzie się wzbogacał, a przecież i tak nie uda mu się stworzyć podobnego
klimatu.
I tutaj wchodzę ja ze swoim tłustym sprzeciwem. Uważam, że "Mężczyzna, który
gonił swój cień” ma zachowaną atmosferę poprzednich części. Jak zaznaczyłam we
wstępie – nie da się odwzorować czegoś w całości, ale można zrobić tak, żeby
było podobnie i żeby nie raziło w oczy. Tak właśnie stało się w piątym tomie
powieści.
Jeżeli chodzi o samą fabułę i pomysł, to od samego początku mamy okazję
ponownego spotkania z naszą ulubioną dwójką. Lisbeth odsiaduje wyrok w
więzieniu, Mikael ma kolejny kryzys zawodowy. Niezbyt dobrze to wygląda, co?
Ostatnio mieli się troszkę lepiej. Jednak zgodnie z zasadą „zawsze mogło być
gorzej” robi się jeszcze gorzej. Salander podczas pobytu w zakładzie karnym
wydaje na siebie wyrok śmierci, a Blomkvist rozpoczyna śledztwo, które już na starcie
zgarnia śmiertelne ofiary. Losy bohaterów kolejny raz splatają się
doprowadzając jednocześnie do dotarcia w miejsce, gdzie prawda jest szokująca i
bolesna.
Autor odsłania przed nami karty powoli,
stopniując napięcie w idealnym tempie. Nie zarzuca zbyt gwałtowanie setką
informacji, nie pozwala też się nudzić. Udaje mu się w bardzo przystępny sposób
przemycić do powieści informacje związane z genetyką czy informatyką. Wszystko
to jest łatwe do przyswojenia nawet osobom, które znają się na tych wszystkich
komputerach tyle co ja. Wiecie co mam na myśli, prawda? Wiedza z dziedziny
technologii na poziomie enter, spacja i że ctrl czytamy jako KONTROL.
Więc nie ma co krzyczeć na biednego Lagercrantza, że się podjął kontynuacji, a
jedynie pogratulować odwagi i tego, że napisał naprawdę dobrą książkę.
Reasumując mój potok słów; nie wahajcie się, śmiało na Święta książkę kupujcie
i czytajcie z pełnymi brzuchami po wieczornej kolacji Bożonarodzeniowej! Szczególnie
jeżeli chcecie wiedzieć, co oznacza ten słynny smok na plecach Lisbeth.
Niestety nie czytałam jeszcze poprzednich części. Gdzieś mi się tam przewijały, ale jakoś jeszcze nie miałam okazji ;)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś.
Recenzja napisana wspaniale, czytałam ją z wielkim zainteresowaniem mimo, że mało wiem o tej serii i autorze ;)
Pozdrawiam ciepło
Okazja na pewno jeszcze nadejdzie ! ;)
UsuńBardzo dziękuję za miłe słowa i również serdecznie pozdrawiam ;)
Muszę się w końcu wziąć za siebie i nadrobić lekturę Millenium, bo nawet do pierwszej części Larssona nie usiadłam. A kontynuacja nie wygląda najgorzej... ;)
OdpowiedzUsuń